Przestrzeń Muzealna Witolda Gombrowicza w Vence we Francji

Kazimierz Głaz (Toronto)

Świat w tym roku obchodzi rocznicę wielkiego wydarzenia – 50-tą rocznicę lądowania człowieka na księżycu oraz 50-tą rocznicę śmierci polskiego pisarza, Witolda Gombrowicza, który zmarł w małym historycznym miasteczku Vence, na południu Francji. (W. Gombrowicz zm. 24 lipca 1969 r., przyp. red.).
W Vence, w willi Alexandrine, w której w latach 1964-1969 Witold Gombrowicz mieszkał z żoną Ritą, 23 września 2017 roku została otwarta Przestrzeń Muzealna poświęcona jednemu z najważniejszych polskich pisarzy XX wieku, autorowi „Ferdydurke”. Otwarcia dokonała Rita Gombrowicz, żona pisarza.
Przestrzeń Muzealna Witolda Gombrowicza została utworzona ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Prace konserwatorskie w willi Alexandrine przeprowadziło Towarzystwo Przyjaciół Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie ze środków Programu Ministra, Ochrona Dziedzictwa Kulturowego za Granicą. Konserwacją elementów malarskich willi zajmowało się ponad trzydziestu polskich artystów przez kilka miesięcy.

Willa z 1911 r. w stylu belle epoque została zakupiona przez miasto Vence w roku 1988. Niegdyś była uznawana za perłę architektury, nieodnawiana przez lata, popadła w zaniedbanie. W 2017 r. remont przeprowadziły władze miasta Vence.

To tu, w tym pałacu, jak zwykł mówić pisarz, mieszkający na drugim piętrze, gdzie było pięć balkonów i pięć wspaniałych widoków oraz sufity malowane w różyczki, miały miejsce wydarzenia o historycznym dziś znaczeniu.

Opublikowane ostatnio w tym internetowym magazynie moje wspomnienie o historii jednego z niewielu autentyków, czyli o obrazie nazwanym potężnym dziełem sztuki wywołało spore zainteresowanie, ale też podejrzenie o nieskromność malarza. Potrzebne jest wyjaśnienie skąd to się wzięło. A bylo tak.

Kiedy Gombrowicz razem z Ritą przyjechali do mojej pracowni  w Fundacji Michaela Karolyi, gdzie mieszkałem przez trzy lata dzięki mojej znajomości języka węgierskiego, by wybrać obraz do odnowionego mieszkania, w czasie oglądania wywiązała się typowa rozmowa o sztuce i  obrazach/

– Obrazy są dobre do zakrywania dziur w ścianie, powiedział żartobliwie i prowokująco.

– Ha, ha , to w takim razie nie dam nic. Pana ściany, po remoncie są czyste i nie potrzeba niczego zakrywać.

– O, widzę, że przesadziłem, to potężne dzieła sztuki powiedział patetycznie i zamachał rękami pokazując, które wybiera, a Rita zabierała je już do samochodu. Stąd pochodzi to „potężne dzieło sztuki”, użyte później w moim liście gratulacyjnym.

Moje zapiski z tamtych czasów miały być drukowane w wydawnictwie Ossolineum we Wrocławiu. Przeleżały tam zapomniane osiem lat. Takie były czasy i trzeba było dobrych przypadków i zmian politycznych by trafiły do Wydawnictwa Literackiego w Krakowie. Wydano je w 30 tysiącach egzemplarzy wraz ze znanymi książkami pisarza w 1985 r. Było to w pewnym sensie takie miejscowe lądowanie Gombrowicza w księżycowym klimacie.

Toronto, 20 .7. 2019.

Kazimierz Głaz o Witoldzie Gombrowiczu:

https://www.cultureave.com/to-potezne-dzielo-sztuki-powod-malowanych-gratulacji/




Metamorfozy metalu. Richard Stankiewicz – opowieść o rzeźbiarzu.

Anna Rudek-Śmiechowska (Warszawa)

Z wykształcenia technik. Z zawodu żołnierz. W życiu, duszy i sercu rzeźbiarz. Amerykanin polskiego pochodzenia – Richard Stankiewicz. Jeden z czołowych artystów XX wieku w USA. Wymieniany w czołówce, obok Roberta Rauschenberga i Jaspera Johnsa.

 

Jojo dzieciństwa

Rodzicami Richarda byli polscy emigranci. Ojciec – Antonii z zawodu był szewcem. Pochodził z okolic Augustowa. Wyjechał do Ameryki za chlebem, tak jak i większość wychodźców tamtych czasów. Matka – Róża, z domu Pietraszkiewicz przebyła Ocean za przyszłym mężem w 1906 roku. Richard urodził się w roku 1922, w mieście Filadelfia. Był trzecim i zarazem ostatnim synem tego małżeństwa.

Antonii żył pełną parą. Nie szczędził przyjemności, jak i ciężkiej pracy. W Stanach dorobił się sklepów obuwniczych, był także właścicielem kilku nieruchomości. Niestety, kiedy Richard miał trzy lata, ojciec zginął w wypadku kolejowym. Matka podjęła decyzję o zmianie miejsca zamieszkania. Przeniosła się z dziećmi do Detroit.

 

Twarde Detroit

Pani Stankiewicz poszukiwała nowego partnera życiowego. Ciągła obecność kandydatów powodowała rozkład rodziny. Dzieci uciekały na ulicę. Przemysłowe Detroit słynęło głównie z zakładów motoryzacyjnych. Pełne hałd żużlu, złomowisk, wysypisk, bloków… Było miejscem nieziemskich, dziecięcych wypraw i zabaw. Richard tworzył własny świat poza domem. Rozwijał delikatność, wrażliwość i wyobraźnię. Życie u boku agresywnego ojczyma alkoholika stawało się coraz bardziej nieznośne.

W 1940 roku ukończył Techniczne Liceum w Ditroit, gdzie uczył się m.in. projektowania maszyn, inżynierii, geometrii, jak również muzyki i sztuki. Powoli odkrywał obraz życia odmienny od robotniczej, szarej patologii. W czasach licealnych uhonorowany został stypendium Cranbook Academy of Art. Niestety z powodu sytuacji finansowej rodziny nie mógł pozwolić sobie na przyjęcie nagrody. Po ukończeniu szkoły znalazł prace w Ditroit, ale zabawił tam krótko.

 

Artystyczne wojsko

W 1941 roku zaciągnął się do Marynarki Wojennej. Wyszkolono go na  radio operatora i w takiej funkcji pracował przez następne kilka lat. Będąc w wojsku stacjonował na Wyspie Aleutian, gdzie zajmował się przechwytywaniem japońskich wiadomości radiowych. W tym czasie rozpoczął prace twórczą, rzeźbiąc pierwsze dzieła z kości zwierząt.

W 1944 roku stacjonował w Seattle. Tutaj zaangażowany został w działania z artystami i studentami Marka Tobey, w ramach współpracy z Seattle Art Museum. W latach 1946-47 stacjonował na Hawajach. Klimat i urok wysp spowodował, że Stankiewicz odkrył nowy talent. Zaczął malować pierwsze obrazy. Wkrótce potem wystąpił z armii i powrócił na krótko do Detroit.

Mekki i poszukiwanie wyrazu

Sztuka jakiej zakosztował szybko dała o sobie znać. Stankiewicz zdecydował się zamieszkać w światowej stolicy bohemy artystycznej – w Nowym Jorku. Rozpoczął naukę w Szkole Sztuk Pięknych Hansa Hofmanna. Mieszkał na ulicy Mott, a później Bond. W tym okresie Stankiewicz obrał ostateczną drogę dla swojej twórczości. Całkowicie porzucił malarstwo i skoncentrował się na rzeźbie.

W 1950 roku, wyruszył w swoją pierwsza podróż do Europy. Jesienią osiadł w Paryżu, gdzie zapisał się do Atelier Ferdynanda Leger’a. Sposób patrzenia na sztukę i metody nauczania prezentowane przez wielkiego artystę przyniosły Stankiewiczowi szybkie rozczarowanie. Postanowił zrezygnować z zajęć i szukać innych mistrzów. Przeniósł się do pracowni rzeźbiarza pochodzącego z Białorusi – Ossipa Zadkine’a, gdzie pozostał przez dłuższy czas. W tym okresie pracował głównie w terakocie.

 

Kariera

Latem 1951 roku powrócił do Nowego Jorku. Na ulicy Bond założył wraz z Jean Follett artystyczne studio. Uczestniczył także w tworzeniu Hansa Gallery, którą zakładał wspólnie ze studentami Hansa Hofmanna – legendy amerykańskiego, abstrakcyjnego ekspresjonizmu. W nowej galerii Stankiewicz kilkakrotnie pokazywał własne rzeźby. Ekspozycje odbywały się od 1952 do 1957 roku. Dzięki pokazom wzrastało zainteresowanie pracami artysty.

W tym czasie Stankiewicz wypracował charakterystyczny dla siebie styl sztuki. Tworzył rzeźby z metalowych odpadów. Łącząc przeróżne elementy od śrubek, prętów po bojlery i tłoki. Powoływał złom do nowego życia. Jego dzieła przesiąknięte były ironią, jaka cechowała i samego artystę. Z tego czasu pochodzą takie rzeźby, jak: Sekretarka (1955), Ptasi kochanek w trawie (1957), czy Kandydat (1960).

Dzieła znalazły uznanie zarówno wśród krytyków sztuki, jak i kuratorów placówek jak Museum of Modern Art, czy Whitney Museum of American Art w Nowym Jorku. Od 1958 roku, przez następne siedem lat Stankiewicz reprezentowany był przez Stable Gallery. W czasie, w którym rozpoczął współprace z galerią uhonorowano artystę nominacją do udziału w Biennale w Wenecji. Stankiewicz występował jako twórca reprezentujący Amerykę. Niedługo później, w 1959 roku zaproszony został przez Dorothy Miller, do udziału w organizowanej przez kuratorkę wystawie Sixteen Americans (Szesnastu Amerykanów), odbywającej się w Museum of Modern Art. Oprócz Stankiewicza pokazano prace takich sław jak Jasper Johns, Ellsworth Kelly, Robert Rauschenberg, czy Frank Stella.

Zdobycie Europy

Rzeźby Stankiewicza zyskały znaczne grono zainteresowanych i na starym kontynencie. W 1961 roku dzieła pojawiły się na wystawie Le Nouveau Réalisme à Paris et à New York w Galerii Rive Droite w Paryżu. Pontus Hulten z Moderna Museet w Sztokholmie, zaprosiło artystę do wzięcia udziału w wystawie  Rörelse i Konsten (Ruch w sztuce). W ramach tego projektu, na prośbę kuratorów, Stankiewicz stworzył specjalną kinetyczną rzeźbę.

Tego samego roku nastąpiła stabilizacja w prywatnym życiu artysty. Wszedł on w związek małżeński z Australijką – Patricią Doyle. Z żoną przeniósł się do Worthington w Massachusetts. W 1966 roku, Stankiewicz zerwał związek z Stable Gallery. Przestał wystawiać w Nowym Jorku. Odsunął się do bohemicznej społeczności uciekając w domowe zacisze, które uzupełniali dwaj synowie. Zaczął działać jako nauczyciel. Wykładał na stanowym uniwersytecie w Nowym Jorku, w Hobart School of Welding w Troy  (Ohio) oraz Skowhegan School of Art w Maine.

Pomimo tego, twórcze koło wprawione w ruch nie ustało. Prace artysty podróżowały po całej Europie. Pojawiając się m.in. jako część ekspozycji Six Young American Sculptors (Sześciu Młodych Amerykańskich Rzeźbiarzy), która odbywała się w Amsterdamie, Bernie i Brukseli.

Klasyka kangurów

W 1969 roku Stankiewicz udał się w podróż do Australii. Wyprawa dostarczyła artyście nowych doświadczeń. Pojawili się ludzie, pomysły, zmiany… Stankiewicz wprowadził ewolucję do warsztatu rzeźbiarskiego. Zmienił zarówno materiały, jak i techniki. Mając w Australii dostęp do szlachetnych tworzyw odrzucił wcześniejsze. Powodem zmian była estetyka materiałów. Jak twierdził sam artysta po śrubach i innych odpadach bardziej widać ich pospolite, nieefektowne pochodzenie.

Nowe konstrukcje rzeźbiarskie modelowane były z belek i płyt stali profilowanej, a także ze stalowych cylindrów w różnych wymiarach i przekrojach. Czas tej sztuki nazwany został przez krytyka Jamesa R. Mellowa – drogą do klasyki. Według teoretyka Stankiewicz porzucił aspekt społecznej satyry, która dotychczas wypowiadała się poprzez jego sztukę. Rozpoczął okres skoncentrowany na komponowaniu, tworzeniu form rzeźbiarskich. Uporządkowana abstrakcja geometryczna.

 

Zabriskie Gallery

W 1972 roku Stankiewicz powrócił do Nowego Jorku z wystawą indywidualną. Występował jako artysta zaangażowany przez Zabriskie Gallery. Od tej pory po dzień dzisiejszy, galeria ta jest jedynym przedstawicielem Stankiewicza w świecie.

Miejsce założyła Virginia Marshall Zabriskie, w 1954 roku. Pierwsza siedziba mieściła się w Nowym Jorku. Galeria święciła triumfy promując młodą sztukę amerykańską. Koncentrowała się głównie na malarstwie i rzeźbie, ale wprowadzała do repertuaru także fotografie. W latach osiemdziesiątych posiadała już trzy oddziały. Dwa w mieście gdzie powstała i jeden w Paryżu.

Dzięki rozpiętości terytorialnej oraz wpływom galerii Stankiewicz otrzymał nieobliczalne możliwości. Jedna z szans pojawiła się w roku 1977, kiedy to w Paryżu nastąpiło otwarcie Centrum Pompidou. Na ekspozycji inaugurującej zaprezentowano pracę Europa on a Cycle autorstwa Stankiewicza.

Reinkarnacja

Rok 1978 przyniósł artyście rozwód z żoną, a kariera nabrała rozpędu. Nancy Liddle, dyrektor Art Gallery w State University of New York (Albany), zorganizowała retrospektywę twórczości Stankiewicza. Ekspozycja pokazywana w trzech muzeach w północno-wschodnich Stanach, spotkała się z podziwem i aprobatą.

W 1982 roku, artysta wyruszył w podróż do Paryża. Celem wyprawy była współpraca przy wystawie przygotowywanej w Zabriskie Gallery. Otwarcie ekspozycji planowano na wiosnę. Niestety stan zdrowia artysty pogorszył się. Choroba zmusiła go do powrotu do Stanów.

27 marca 1983 roku Richard Stankiewicz zmarł w domu, w Worthington.

 

Teoria szufladek

W publikacjach dotyczących amerykańskiej historii sztuki, artysta wymieniany jest jako odkrywca i prekursor rzeźby budowanej z połączonych kawałków zardzewiałego żelaznego złomu, American iron sculptor assembling. Dzięki swoim umiejętnościom zmienił definicję sztuki, która władała Nowym Jorkiem w latach 50. Jego twórczość przepełniały humor i poezja. Początkowe formy z terakoty zamienił na tematyczne metalowe asamblaże, które ostatecznie przekształcił w abstrakcje geometryczną czystej formy.

Aby nadać twórcy miejsce w historii sztuki rozpoczęto liczne klasyfikacje. W 1956 roku Hilton Kramer, nowojorski krytyk, doszukał się u Stankiewicza korzeni w ready – mades Marcela Duchampa i dziełach niemieckiego dadaisty Kurta Schwittersa. Twierdził, iż Stankiewicz bazuje na odkrytym przez awangardę lat dwudziestych przypadku, jako czynniku niepokoju rewolucjonizującym myślenie artystyczne. Inni zaliczali Stankiewicza do nurtu neo-dada, który wpłynął w świat europejskiej i amerykańskiej awangardy i stał się popularny w twórczości takich artystów jak: Mark di Suvero, czy David Smith. Sam Stankiewicz wolał unikać napuszonych teorii, które oblepiały jego działa. W twórczości najważniejszy był dla niego proces tworzenia, który opierał się na przypadku, zaskoczeniu, a tym samym zabawie.

 

Życie w sztuce

Śmierć artysty nie zakończyła jego kariery. Wpisany w dzieje sztuki amerykańskiej, do dnia dzisiejszego zajmuje poczytne miejsce. Dzięki Zabriskie Gallery jego prace nieustannie pokazywane są publiczności (np. od 23 stycznia do 10 marca 2007 roku w galerii prezentowano cztery rzeźb Stankiewicza).

 

Artykuł pochodzi z portalu: Kontynent Sztuki / Art Continent

Pierwodruk: Metamorfozy metalu, o twórczości Richarda Stankiewicza, „Kultura i Biznes”, Łódź, Nr 40: styczeń – luty 2008, s. 14.




Zuzanna Czyzo – fotografka bez granic.

Mieszkająca w Toronto Zuzanna Czyzo urodziła się w Warszawie. Jest szczęśliwa, gdy podróżuje, poznawanie świata to jej wielka pasja. Uważa jednak, że podróżowanie powinno być zrównoważone (bezkonfliktowe) i mieć cel. Ceni sobie kontakt z lokalnymi społecznościami, ale zawsze zwraca uwagę na szkodliwy wpływ, jaki może mieć współczesna turystyka na środowisko i kulturę odwiedzanych miejsc. Zuzanna zachęca turystów do podjęcia wysiłków, aby pomóc miejscowym społecznościom, poprzez korzystanie z lokalnych firm organizujących wycieczki, zakwaterowanie, posiłki, czy zakup pamiątek.

Zuzanna zakończyła właśnie fotograficzną misję w Rwandzie, zorganizowaną przez Photographers Without Borders. Fotografowie bez Granic łączą pozarządowe organizacje z całego świata (non-governmental organization – NGO) z fotografami i filmowcami. Bez pomocy organizacji pozarządowych d9kumentaliści nie mieliby środków, aby pracować w różnych miejscach na świecie.

Zuzanna współpracowała z organizacją  Talking Through Art, NGO, mieszczącą się w Kigali (Rwanda). Spędziła dwa tygodnie na dokumentowaniu życia mieszkańców Rwandy. Poznawała kraj ucząc się, że Rwanda to nie tylko tragiczna historia. Obserwowała życie niepełnosprawnych kobiet, które poprzez naukę tradycyjnego rzemiosła nabierały pewności siebie i uniezależniały się finansowo. 

Fotografka ma nadzieje, że w przyszłości będzie miała jeszcze okazję zaoferować swój czas i umiejętności innym, będącym w potrzebie, organizacjom na świecie.

www.bysusanczyzo.com 

Rwanda we wspomnieniach Tadeusza Jaworskiego:

https://www.cultureave.com/w-afryce-lat-60-odwieczny-konflikt-tutsi-i-hutu/


Rwanda na fotografiach Zuzanny Czyzo




Polskie gobelinistki w Kanadzie

Katarzyna Szrodt (Montreal)

Od początku lat 60. XX wieku polska tkanina artystyczna przeżywała rozkwit, który był efektem kilku czynników. Wpłynęła nie niego długa tradycja tkaniny dekoracyjnej w Polsce, fakt, że wojnę przeżyło kilku przedwojennych mistrzów tkaniny, którzy kontynuowali swoją twórczość, jak również zajęli się kształceniem młodego pokolenia: Lucjan Kintopf, Helena i Stefan Gałkowscy, Helena Bukowska-Szlekys, Maria Łaszkiewicz, Eleonora Plutyńska, Anna Śledziewska. Trzecim elementem była prawdziwa eksplozja talentów wśród młodych artystów i zainteresowanie tą dziedziną rękodzieła. Wieloletnie sukcesy i międzynarodowe laury polskich twórców tkaniny artystycznej pozwalają użyć terminu Polska Szkoła Tkaniny, tak, jak funkcjonuje termin: Polska Szkoła Plakatu. Grupa polskich tkaczy zauważona została w 1962 roku na pierwszym Biennale Tkaniny Artystycznej w Lozannie, na którym Polskę reprezentowali: Magdalena Abakanowicz, Helena i Stefan Gałkowscy, Wojciech Sadley, Maria Łaszkiewicz, Jolanta Owidzka. Krytyk szwajcarski napisał: „polskie tkaniny artystyczne sięgają granic niemożliwości”. W Lozannie okazało się, że Polska, obok Francji, posiada najwięcej artystów, którzy mają wiele do powiedzenia w tej dziedzinie sztuki. Polska szkoła tkaniny unikatowej polegała na użyciu przez tkaczy grubej, nierówno przędzonej wełny i owczego runa, bawełnianych sznurków, skóry, drewna, co przezwyciężało estetykę gładkiej tkaniny w stylu francuskiego gobelinu. Dzięki nowym poszukiwaniom artystycznym, tkanina uwolniła się od statusu służebności, utylitarności, przestając być jedynie dodatkiem do wnętrza, jako kilim, sumak, makata czy dywan, a stała się samoistnym obiektem artystycznym: monumentalnym gobelinem, tkaniną reliefową, rzeżbą tkacką, czy instalacją. Artyści zaczęli pojmować tkaninę jako środek wyrazu integrujący cechy malarskie i rzeźbiarskie, posiadający przez to niezastąpiony walor naturalnej strukturalności. Zawiłe losy historii świata i ludzkiego życia spowodowały, że w Kanadzie znalazła się grupa polskich artystek gobelinistek, która przyczyniła się znacząco do rozwoju tkaniny kanadyjskiej, dotychczas uznawanej za rzemiosło.

 Od 1949 roku mieszkała w Kanadzie Krystyna Sadowska, która reprezentowała Kanadę na pierwszym Biennale Tkaniny w Lozannie, ale gobelin jej zatytułowany „The Musicians”, dowodził najlepszych tradycji polskiej szkoły gobelinu. Gobelin Sadowskiej wybrany został na okładkę publikacji podsumowującej biennale, albumu „Great Tapestries” Edita S.A. Lausanne. Sadowska studiowała w latach 30. tkactwo u Eleonory Plutyńskiej i Lucjana Kintopfa w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, odniosła sukces na światowej wystawie w Paryżu w 1937 roku – gobelin jej nagrodzony został złotym medalem. W Kanadzie Krystyna Sadowska, artystka wszechstronna, oprócz sztuki gobelinu zajmowała się rzeżbą, ceramiką, rysunkiem, malarstwem. Dzieła Sadowskiej, cenione za łączenie symboliki przeszłości, rodem ze starożytnej Grecji i Rzymu, z nowoczesną formą, znajdują się w kolekcjach muzealnych i w galeriach, zdobią parki, stacje metra, przestrzenie publiczne w całej Kanadzie. Nimfy, satyry, muzykujące grupy fantazyjnych postaci z bajkowego świata mitów i baśni, zdobią ceramikę, tkaniny, rysunki artystki czyniąc jej sztukę jasną i radosną. Krystyna Sadowska, przedstawicielka artystów fali wojennej w Kanadzie, przyczyniła się do rozwoju wielu dziedzin sztuki kanadyjskiej, w tym tkaniny, dołączając ją do dziedzin uznanych za sztuki piękne- malarstwa, rzeżby, grafiki. Artystka zmarła w 1994 roku.

Tamara Jaworska przyjechała do Kanady w 1969 roku. Uczennica profesora Kintopfa, nie uczestniczyła w Biennale w Lozannie, ale znana już była dzięki sukcesowi na XI mediolańskim Triennale Tkaniny, w 1957 roku, gdzie jej tkanina dekoracyjna nagrodzona została złotym medalem oraz znakomicie przyjęta została wystawa jej tkanin w moskiewskim Muzeum im. Puszkina, w 1966 roku. Dość szybko udało jej się powrócić, po szoku emigracji 1968 roku, do znakomicie rozwijającej się w Polsce kariery gobelinistki form monumentalnych. Prace Jaworskiej, cenione w całym świecie, nieprzypadkowo nazwane zostały „malowanymi tkaninami”. Artystka znakomicie łączyła inspiracje formami natury, krajobrazem, z emocjonalnością odczuć i wibrującą fantazją, co złożyło się na  wielki walor jej sztuki. Pierwszym zamówieniem był gobelin „Unity of Canada” (7m.x 11m.), drugim zamówienie na cztery monumentalne gobeliny „Quartet Modern” do hallu wieżowca First Canadian Place w centrum Toronto (5m.x 3m). Gobeliny Jaworskiej zawisły w First Canadian Place obok gobelinów dwóch innych polskich artystek, które, podobnie jak Jaworska, znalazły się w Kanadzie na emigracji: Maria Ciechomska i Zofia Długopolska.  Jaworska, po długim i twórczym życiu, pełnym sukcesów, radości, ale i momentów trudnych, zmarła w 2015 roku.

Maria Ciechomska wyemigrowała do Kanady w 1973 roku i zamieszkała w Toronto. O ile w Polsce artystka realizowała się  głównie w malarstwie sztalugowym i monumentalnym, to w Kanadzie znana była jako gobelinistka. Tkaniny Ciechomskiej pełne są metaforycznych refleksji, dominuje w nich intensywna kolorystyka, rytm i silna ekspresja, tematem zaś bywają sceny historyczne, jeżdżcy, portrety. Oprócz First Canadian Place, który dekoruje gobelin „Untitled”, prace artystki zawisły w Metro Toronto Convention Centre. Prace artystki znajdują się w wielu instytucjach i kolekcjach prywatnych w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, w Polsce, Niemczech, Izraelu, Francji i Szwajcarii. Artystka zmarła w 2008 roku, pod koniec życia rzadko udzielając się artystycznie, stąd została zapomniana i trudno jest dotrzeć do jej prac.

Zofia Długopolska przebywała w Kanadzie w latach 70. Była trzecią gobelinistką poproszoną o ozdobienie First Canadian Place swoją pracą. Artystka wykonała gobelin „Infinity”. Wymieniona jest przy okazji kilku wystaw artystów polskich w Toronto, ale prawdopodobnie wyjechała do Stanów Zjednoczonych lub wróciła do kraju.

Jolanta Owidzka to wybitna przedstawicielka polskiej szkoły tkactwa artystycznego. Od początku lat 50. działała intensywnie rozwijając własną twórczość, uczestnicząc w prestiżowych wystawach polskich i międzynarodowych, pracując w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego, gdzie projektowała tkaniny dla Cepelii i Desy. W wielu źródłach wspomina się, że to właśnie Owidzka, wspólnie z Magdaleną Abakanowicz, rozpoczęła słynną na świecie polską szkołę tkaniny przestrzennej. Artystka wyjechała z kraju zaproszona na wykłady. Pracowała na uczelniach w Holandii i Stanach Zjednoczonych. Przez kilka lat mieszkała w Kanadzie, gdzie dwa gobeliny jej autorstwa wzbogaciły w 1967 roku zbiory National Arts Centre w Ottawie. Artystka mieszka i tworzy w Polsce.    

Joanna Staniszkis zajmuje odrębne miejsce w grupie polskich tkaczek w Kanadzie, gdyż wyjechała z Polski w 1964 roku, tuż po studiach, i kontynuowała edukację w Art Institute of Chicago oraz studiowała prekolumbijską sztukę i tkaninę w Peru na uniwersytecie w Limie. Pozwoliło to Staniszkis kroczyć osobną, indywidualną, bardzo oryginalną drogą artystki-tkaczki i projektantki materiałów, korzystającej z polskich, uzbeckich, chińskich, peruwiańskich tradycji tkackich. Przez 30 lat artystka uczyła na University of British Columbia oraz rozwijała karierę w dziedzinie tkaniny unikatowej, za co została w pełni doceniona i wyróżniona na świecie. Artystka tworzy gobeliny przestrzenne inspirowane naturą, kolorystyką ziemi, kształtami roślinnymi, jak również wzorami ludowymi różnych narodów świata. Lubi eksperymentować z miękką, dwuwymiarową płaszczyzną tkanin, konstruując raczej niż tkając, tworząc zarówno ogromne, jak i niewielkie prace. W 1981 roku artystka odebrała nagrodę Saidye Bronfman za doskonałość wykonawstwa w sztuce. Nagroda wiąże się z przejęciem prac do stałej kolekcji Canadian Museum of Civilisation w Ottawie. Joanna Staniszkis jest członkiem Royal Canadian Academy of Arts, otrzymała medal na 125-lecie Konfederacji Kanadyjskiej i jubileuszowy Złoty Medal Królowej Elżbiety II.

W gronie polskich gobelinistek tworzących w Kanadzie znajduje się także Genowefa Staroń, artystka kojarząca się przede wszystkim z rzeżbą, ale wszechstronny jej talent rozwinął się także w dziedzinie malarstwa, grafiki i tkaniny. W 1984 roku gobelin artystki „Modlitwa Ziemi” wręczony został papieżowi Janowi Pawłowi II. Artystka zmarła w 2014 roku.

Pomimo, że polskie artystki odniosły sukces w Kanadzie, realizując wiele prestiżowych zamówień, podnosząc gobelin, uważany dotąd za wyrób rzemieślniczy, do rangi sztuki, nie ma ich prac w zbiorach muzealnych Kanady (oprócz prac Joanny Staniszkis). A przecież tylko muzeum jest w stanie zachować tkaniny dla potomności, gdy tymczasem instytucje zmieniają miejsca, odsprzedają budynki i wtedy zdobiące je tkaniny trafiają do magazynów lub ślad po nich zanika. Zdając sobie z tego sprawę, Tamara Jaworska przekazała 17 swoich gobelinów Muzeum Narodowemu w Gdańsku.  

Cytując słowa Le Corbusiera: „Z działalności człowieka pozostaje nie to, co jest użyteczne, lecz to, co pobudza umysły i wywołuje wzruszenia”, w pełni można odnieść do polskich artystek sztuki gobelinu, które siłą swego talentu i wyobrażni, ożywiły płaską tkaninę czyniąc ją „ciepłym obrazem” czy też „miękką rzeżbą”, tworzącą atmosferę, nadającą miejscu rangę i zachwycającą pięknem dzieła sztuki.

____________

Krystyna Sadowska:

https://www.cultureave.com/artystka-wszechstronna-krystyna-sadowska-1912-2000/

https://www.cultureave.com/pani-krysia/

 

Tamara Jaworska:

https://www.cultureave.com/w-magicznym-swiecie-gobelinow/7




Księżycowy taniec. Haiku.

Adam Fiala (Perth, Australia)

 

Szwajcarska kukułka

W zegarze

Ostrzeżenie przed lawinami

***

Po Michaelu Jacksonie

Pozostał

Księżycowy taniec

***

Poezja cmentarna

Grafomania milutka

Lecz upominkowa

***

Święte Pismo

Się czyta

W białych rękawiczkach

***

Kali – grafia

Patykiem

Na piasku Ghany

***

Mruganie gwiazd których już nie ma

Czy podobne

Do mrugania Boga

W Królestwie Niebieskim

Bocian i żaba

Przyjaźni na jednej łące

***

Kos gwiżdże

Słysząc

O „Malowanym Ptaku” Kosińskiego

***

Ujad

Mikron

Odgłosu psa

***

Optymiści

Pisali

Na kartkach kolorowych

***

Im dalej w las

Tym większe

Prześwity

***

Wysokie drzewa

Owocują

Wronami

Laurowy wieniec

Ale

Z nieśmiertelników

***

Arrasy i ananasy

A przaśny socjalizm

Wolał zsiadłe mleko i kapustę kiszoną

***

Ale drzewiej bywało

„Idź złoto do złota

My wolimy żelazo”

***

Na wagonach

Zakwitają

Graffiti

***

Rzeka

Szuka

Wykrętów

***

Mało kto pamięta

Że Polski Papa

Zreformował różaniec

Inni papieże

Mimo zapewnień

Nie biorą się za dalsze reformy

***

Złoty Kogucik

Czy Koziołek

Lublin ma dwa symbole

***

Świerszcz

Jakby zegarek

Z nagłośnikiem

***

Młodzi porównują

Na cmentarzach

Kariery

***

Trzmiel rozumie

Istotę samolotu

Odgłos

***

Grzybiarze

Znajdują

Martwe noworodki


Księżycowy krajobraz Australii w obiektywie Anny Fiali




Prace Adama Fiali na Festiwalu Sztuki Naiwnej w Katowicach

Galeria Szyb Wilson i Fundacja Eko-Art Silesia zorganizowała XII Art Naif Festiwalu, który odbywa się od 7 czerwca do 23 sierpnia 2019 roku w Katowicach. W Festiwalu wzięły udział prace Adama Fiali z Australii. Artysta był wielokrotnie prezentowany na łamach magazynu „Culture Avenue”. 

Adam Fiala urodził się 31 października 1940 roku w Lublinie. Jest poetą, publikuje w „Miniaturze” Kraków, pianistą (był klasycznym pianistą, ale grał prywatnie); artystą oraz kompozytorem i twórcą licznych piosenek. 
Z zawodu w Polsce był radcą prawnym oraz prozaikiem członkiem Związku Literatów Polskich (wydał 7 książek). Po przylocie do Australii w 1985 stracił swój zawód prawniczy, ale skoncentrował się na sztuce poezji i muzyce. Jako artysta Adam ma tak indywidualny styl, że odbiega od sztuki akademickiej, mieści się jednak w kategorii Naive and Art Brute.
Swoje prace wystawiał w Krakowie. Brał też udział w dwóch konkursach rocznicowych poświęconych Kościuszce i Strzeleckiemu. Otrzymał nagrody zarówno za rysunki jak i „Balladę o Górze Kościuszki” w Australii. Współpracuje artystycznie z Anną i Andrzejem Fialą dodając do ich fotografii swoje Haiku.

Adam Fiala w magazynie „Culture Avenue”:

https://www.cultureave.com/adam-fiala-artysta-niepokorny/
https://www.cultureave.com/adam-fiala-turpizm-australijski/
https://www.cultureave.com/adam-fiala-wiersze-i-rysunki/
https://www.cultureave.com/wystawa-prac-adama-fiali-w-domu-polonii-w-krakowie/

 

Inne linki:

Facebook
https://www.facebook.com//
Adam Fiala  piosenka o Van Goghu

Zenfolio

http://fialaart.zenfolio.com/

Youtube

http://www.youtube.com/user/adamfialaart?feature=

Polska Canada

http://www.polskacanada.com/

Leśne książeczki

www.blurb.co.uk/b/5978065-forest-secrets \




„To potężne dzieło sztuki” – powód malowanych gratulacji.

Kazimierz Głaz (Toronto)

Krytyczne i żartobliwe nastawienie Gombrowicza do artystów malarzy było znane z jego „Dzienników” i kontaktów osobistych. Na przykład jego pytanie „dlaczego malarze muszą zawsze pisać dużymi literami i na dużych formatach”? Toteż moje malowane gratulacje z okazji przyznanej mu nagrody Formentera, przed nominacja do Nobla,  były jakby odpowiedzią na te znane nam tematy. Znalazłem dużą płytę mejsonatową u znajomego stolarza i po małym przygotowaniu powierzchni napisałem pędzlem hołdowniczy tekst, domalowując resztę tła w abstrakcyjnym układzie, żeby to był właśnie list-obraz. Poprosiłem Ritę o podwiezienie  tego telegramu samochodem do jego „palacu”. Gombrowicz tak zwykł nazywać Willę Alexandrina. Byłem przy odbiorze. Pisarz był zadowolony i jeszcze bardziej żartobliwie komentował ten dar zwany „Homage a un grand ecrivain”.  Wybrał też miejsce do powieszenia. Wisi tam do dziś. Obecnie jest to Muzeum Witolda Gombrowicza w Vence. Stąd to „potężne dzieło sztuki” w tytule zachowało się jako dokument z tamtych historycznych czasów.

Toronto, maj 2019 r.

 

Kopiowanie bez zgody redakcji zabronione.