Pochwała dla wyobraźni czerpiącej „z pnia lipy czarnoleskiej”
*
Teresa Tomsia (Poznań)
Poeta powinien być psem
który wkłada nos do śmietnika ulicznego
wącha róże w cesarskim ogrodzie
szczeka i wyje do księżyca
nawet jeśli ten nie zwraca
na niego uwagi
(Adam Lizakowski „Poeta„).
*
*
Adam Lizakowski pisze o codzienności emigranta w tomiku Gdybym twą miłość miał Ameryko! (Literary Waves Publishing, red. Anna Maria Mickiewicz, Londyn 2022) jako krytyczny obserwator rzeczywistości, a jednocześnie uczestnik każdej godziny przetrwania na obczyźnie. Jego spojrzenie jest krytyczne, ukazuje brzydotę i paradoksy losu emigrantów, ale też jest pełne współodczuwania dla ludzkich wyborów, słabości, utraconych nadziei:
Panie spójrz
czy widzisz upadłych aniołów
idą owinięci w brudne koce
stoją w kolejce/ za łykiem gorącej kawy
kęsem chleba.
Na okładce tomiku widnieje cytat z listu Czesława Miłosza do poety: „jednak opłaca się pisać prawdę, czy też starać się pisać prawdę, i to właśnie Pan robi, wbrew przyjętym opiniom, że poezja to co innego niż pisanie prawdy”.
Ponad trzydzieści lat poeta żył i działał twórczo w USA, a po powrocie w 2016 roku zamieszkał w Świdnicy, od dekady jego wiersze i wspomnienia pojawiają się też na polskim rynku czytelniczym (Dziennik pieszycki, 2016, Jak zdobyto Dziki Zachód, 2017). Urodził się w Wigilię w Dzierżoniowie w 1956 roku. Mieszkał w Pieszycach i pracował w Zakładowym Domu Kultury „Prządka” na stanowisku instruktora teatralnego. W grudniu 1981 roku, gdy w Polsce komuniści wprowadzili stan wojenny, przebywał w Austrii, gdzie otrzymał azyl polityczny w marcu 1982 roku, a w czerwcu zdecydował się na emigrację do USA. Losy emigrantów to jeden z głównych wątków jego twórczości. Tłumaczył poezję Boba Dylana, Williamsa Carlosa Williamsa, Louise Glück, Carla Sandburga, Allena Ginsberga, Walta Whitmana. Był redaktorem naczelnym miesięcznika „Razem” wydawanego w San Francisco oraz wydawcą kwartalnika „Dwa Końce Języka” w Chicago, korespondował z pisarzami na emigracji: Czesławem Miłoszem, Jerzym Giedroyciem, Adamem Zagajewskim, Maciejem Niemcem. Przez wiele lat publikował w paryskiej „Kulturze” i nowojorskim „Przeglądzie Polskim”, ukazywał realia emigracyjnej egzystencji krytycznie, nie ukrywając własnych i cudzych słabości, motywów postępowania, negatywnych postaw, skomplikowania losów:
Gdybym twą miłość miał Ameryko,
ptaku złotopióry, codziennie o wschodzie
słońca śpiewałbym pieśń ludzi żyjących,
gdybym twe serce czuł gorące,
gdyby twa miłość była mą inspiracją
śpiewałbym tobie i o tobie, Ameryko,
wysoko, wysoko pod sam czubek Sears Tower
byłbym twoją miłością i pachniał dolarem,
przemierzał twe kaniony ulic,
prerie bogatych przedmieść,
wołałbym jesteś jedyna, jak jedno jest życie,
jak jedno stworzenie świata,
jedna Jerozolima, jeden Bóg, jedna Wisła,
gdybym twą miłość miał Ameryko,
gdyby twej miłości najmniejszy blask
na me serce padł, rozgrzał je,
gdybym chociaż raz jeden, jedyny raz
znalazł twe piórko, Ameryko, ptaku złotopióry
(…)
język mój byłby nie mieczem ani piórem,
ale grubym pniem lipy czarnoleskiej,
gdybym twą miłość miał Ameryko!!!
Adam Lizakowski w wielu wierszach zwraca uwagę czytelnika na problem przemijania w poczuciu bezsensu i na to, jak ważne jest w życiu człowieka odczuwanie czasu oraz świadomość, czemu i komu służy swoim życiem. Autor pyta, jak wielką cenę płacić trzeba za materialny status emigranta, za niespełnienia, niepokoje o przyszłość. Czasem liryczne zamyślenia dają ukojenie, tak jak w Chicagowskiej kołysance z 1998 roku, gdy beznadziejną egzystencję – choć na chwilę tylko – przesłania piękno otaczającego świata:
Wody jeziora Michigan kołysankę nucą,
ćwicząc glos na brzegu z kamieniami w ustach
z takim triumfem w głosie,
jakby nikt inny śpiewać nie umiał.
(…)
Noc przechadza się ulicą Fullerton
jak czarna dama we włosy wpięła księżyc złoty
kolia diamentów gwiazdami błyszczy,
biedak co liczył swe zyski nad biedą westchnął
bądź przeklęta godzino
w której otrzymałem paszport.
Poeta pochyla się nad losem emigrantów, którzy swoim trudem co dnia tworzą dobro Ameryki i przyczyniają się do mitu o spełnionym „amerykańskim śnie”. Oddając im głos, przywraca godność zapomnianym imionom, aby wszyscy spotkani na tej drodze życia mogli wypowiedzieć ukrywane żale i oczekiwania. Pojedynczy los to twarda rzeczywistość, praca od świtu do nocy, męka, niepewność jutra i ciągła walka o przetrwanie. Każdy człowiek, niezależnie od tego, czy przybył tam lata temu, czy wczoraj, pragnie odnowić życie, uciec przed prześladowaniem lub sobą samym, to wędrowiec, który ciągle jest w ruchu, w pragnieniu przemiany.
Niekiedy poeta pozwala sobie na osobiste refleksje, ale nostalgia mocno boli, chwyta za gardło, dlatego w tym zbiorze o „miłości Ameryki” niewiele znajdziemy liryków, więcej jest tu opisów miasta i życia sąsiadów, podobnie żyjących jak on emigrantów. Nostalgiczne wersy są przejmujące, a temat powrotu do ojczyzny rzucony mimowolnie, żeby nie mógł przylgnąć na dłużej, bowiem nostalgia niszczy i zniewala, osłabia siły niezbędne do przetrwania (Jesienny poranek w Chicago):
W nocy padał deszcz
był porywisty wiatr
„psa byś nie wygnał w taką pogodę”. […]
Do tylnej szyby mojego samochodu
przykleiło się kilka liści
roześmianych złotem i purpurą.
Nie mam odwagi zapytać
„a dokąd to się wybieracie?”
Lizakowski dyskretnie przywołuje w wierszach polskie przysłowia, powiedzonka, określenia możliwe do metaforycznego odczytania w kontekście rodzimych klimatów (liście połyskujące „złotem i purpurą” odsyłają nas w domyśle do „złotej polskiej jesieni”). Bohater jego wierszy wie, że musi „grać kogoś, co wszystko rozumie”, przetrwał przecież tyle lat, wchodząc pomału w obcą sobie kulturę, aż nauczył się głębiej rozpoznawać siebie, swoje potrzeby i nadzieje, realnie patrzeć na propozycje i możliwości, wiedzieć, na ile go stać. Nie chce być „grzeczny i uprzejmy” fałszywie (jak ojciec inżyniera, którego syn sprowadził do Ameryki – byłego sekretarza partii w powiatowym mieście – dawniej butny i groźny, dziś aż za bardzo uniżony). Poeta podaje różne przykłady zachowania, rozumiejąc ludzkie wybory, a przede wszystkim przedstawia swoje wartości, jakimi się kieruje:
Moje wiersze to wspaniałe skrzydła
Na których latam ponad miejscami
O których nie mógłbym nawet pomarzyć.
(…)
Moje wiersze są jak moje koszule i krawaty
Barwne i strojne w zależności od okazji
Są garniturami i kapeluszami rejestru bólu i radości
Z nimi czuję się wygodnie gdy piszę o porach roku
W nich w kilku słowach oddaję sens
Swojego życia, one rozpisane na głosy śpiewają
(Adam Lizakowski „Moje wiersze„).
Wiersze Adama Lizakowskiego są pochwałą dla wyobraźni czerpiącej z „grubego pnia lipy czarnoleskiej”, wyobraźni, która w najtrudniejszym nawet czasie staje się dla człowieka podporą i ocaleniem.
Recenzja ukazała się w „Recogito”, Paryż, jesień 2022 r.
*
Teresa Tomsia – poetka, eseistka, autorka prozy dokumentalizowanej i szkiców literackich Niedosyt poznawania (2018). Publikuje na łamach „Toposu”, „Twórczości”, „Frazy” (cykl: W pamięci, w odbiciu). Ostatnio ukazał się wybór jej wierszy W cieniu przelotnego trwania (WBPiCAK, 2021) i tomik Liryki przedostatnie (Flos Carmeli 2022). Mieszka w Poznaniu.
*
Zobacz też: