Florian Śmieja (Mississauga, Kanada)
ŻONA
Poślubiłem najwłaściwszą osobę,
wielki ze mnie szczęściarz, że mnie zechciała.
W szczytowym osiągnięciu mego życia
okazała się wspaniałą partnerką
i czułą matką czworga zdrowych dzieci.
Dożyłem kopy lat pod jej urokiem
więc się Budrysom wcale nie dziwuję.
ZAJĘCIA
Żona należała do wędrowniczek
i to harcerstwo już w niej pozostało.
Ćwiczy na sali trzy razy w tygodniu
i często chodzi na długie wędrówki.
Ja wtedy pozostając w domu, piszę,
na wiersze mienię kinetyczne ruchy.
Nasza współpraca ma cechy wzorowej.
Nie zawadzamy sobie w dyscyplinach:
Stale z małżonką chodzę na spacery,
ona niekiedy czyta to, co piszę.
POCHWAŁA LODÓWKI
Żona wyjeżdża na wczasy więc muszę
zaprzyjaźnić się intymniej z lodówką.
Ona mi będzie żywicielką, moją
spolegliwą chlebodawczynią, zawsze
gotową karmić głodomora z głębi
swych zimnych półek, z hojnego spichlerza
życiodajnych fruktów, bochnów i serów
nabiału, wędlin, warzyw mrożonych.
Z doświadczenia chwalę dobroć lodówki,
istnej przechowalni cierpliwych mężów.
NIEPRAWDOPODOBNE
Te wręcz nieprawdopodobne sześćdziesiąt lat
wspólnie przeżytych wymagało szczęścia
i roztropnej tolerancji obu stron
przebaczania i akceptacji błędów
wyrozumiałości opartej mocno
na przyjętych zasadach pojmowanych
jako trwałe fundamenty pożycia
godnego i błogosławionego.
Kopa lat to nagroda za współbrzmienie
w społeczeṅstwie pogrążonym w rozdźwięku.
NIEZAWODNA
Dotąd to było „do widzenia, serwus
do następnego razu, see you later”.
Teraz już „żegnaj” kojarzy się smutniej.
Nie będzie już powtórek i nawrotów.
Pewne transakcje koṅczą się na amen
staje u kresu, co było pisane.
Już nie pomogą tu manipulacje:
siła wyższa poradzi sobie z knuciem
nawet w najlepszej intencji. Stanie się
to co stosowne i co oczywiste.
Bo śmierć jak dotąd bywa niezawodna.