Pandemia na wesoło
Leszek Moździerz-Monico (Austin, Teksas)
List do Pana Aleksandra (Fredry)
Witam Pana mocium panie,
Mam dla Pana dużo wieści.
Świat się zmienił niesłychanie.
W głowie to już się nie mieści.
W czterech ścianach nas zamknęli,
Kwarantanną to się zowie.
Człowiek czuje się jak w celi.
Tyle czarnych myśli w głowie.
Czy nadejdzie w końcu koniec?
Czy w ogóle to przeżyję?
Ale jeśli się uchronię,
Ile kilo ja przytyję?
Czy jest z maską mi do twarzy?
Dość pokaźna chusta moja.
Już od dziecka mi się marzył
taki męski styl kowboja.
Czy mi będzie ładnie z brodą?
Co tu zrobić bez fryzjera?
Nie chcę być na bakier z modą.
Jak tu się pokazać teraz?
Tylko gdzie ja się pokażę?
Dzięki! podły ty wirusie!
Z domu wyjść się nie odważę.
Przyszło siedzieć nam jak trusie.
Czym zabawiać dzieci w kółko?
Już znudziło im się lego.
Nie chcą rozstać się z komórką.
Ktoś doradzi coś mądrego?
Jak tu opanować nerwy
w tak niezdrowej sytuacji?
Ktoś wydziera się bez przerwy –
szukam ciszy w ubikacji.
Jak tu się nie kłócić w domu
gdy się depcze wciąż po piętach?
Wte i wewte bez pardonu.
Izolacja ta przeklęta!
Może pieska kupić pora?
Z nim wyjść można na spacerek.
Ale kończy się kasiora –
a do gara chętnych czterech.
Czy iść na zakupy trzeba?
Czy przed sklepem ludzi sznurki?
Może dziś zjem pajdkę chleba
I kiszone dwa ogórki?
Czy z podażą jest tragicznie?
Znowu widzę puste półki.
Czyż cofnięto nas magicznie
w czasy Gierka lub Gomułki?
Kiedy przyjdzie ta przesyłka?
Ileż można czekać na nią?
Nie ma czym podetrzeć tyłka.
(Tu przepraszam miłą Panią!)
Przyszła paczka, lecz tknąć nie chcę,
gościu był bez rękawiczek.
Kto wie, kiedy umył ręce?!?
Ja ablucji swych nie zliczę!
Kiedy poznam wnuczkę drogą?
Kiedy znów zaproszę gości?
Czy mnie zwolnić z pracy mogą?
Czy wystarczy oszczędności?
Kiedy spotkam się w realu
z tym i owym mym kolegą?
Czy odpocząć przy serialu?
Czy poczytać coś mądrego?
Czy noc będzie znów bezsenna?
Co nas wszystkich może czekać?
Czy się skończy ta gehenna?
…może łyk ciepłego mleka?
Czemu się nie czuję zdrowy?
Czy “symptomy” są to może?
Skąd ten kaszel i ból głowy?
Hipochondria? Daj mi Boże!!!
Czy mam wierzyć w konspirację?
W którą? Bo ich jest tak wiele.
Kto naprawdę ma tu rację?
Odpowiedzcie przyjaciele!
Czy mam śmiać się czy też płakać
z filmów, żartów o koronie?
Przyszła moda na nie taka,
że Internet od nich tonie.
Wybacz, ja też winny jestem.
Czasu nie brak, kuszą palce.
Czytać może ten kto zechce
o tej naszej wspólnej walce.
Od prowincji po stolicę
mówią dziś oblubienice:
Jeśli nie chcesz mojej zguby,
dezynfektor daj mi luby!
Wierzmy w to, że śmiech to zdrowie.
Pan to wiedział, Olku miły.
Niepotrzebne pogotowie.
Śmiech nam doda dużo siły!
Instagram.com/waga_piorkowa
Grzegorz Gądek (Wiedeń)
Rozgrzewki-nalewki
Aby się wzmocnić w czas kwarantanny,
Napuść gorącej wody do wanny.
Potem od środka już się rozgrzewaj
I takie płyny w gardziołko wlewaj:
Wpierw jałowcówkę (butla litrowa!),
Lub tarninówkę prosto z Tarnowa.
Bo to nalewka, równej jej nie ma,
Według recepty Józefa Bema,
Który wygrywał bitwy, potyczki
Więc tę wygramy – zdaniem medyczki.
Są jeszcze inne, zaraz wyliczę,
Na stół więc stawiam z pigwy soplicę.
A od kieliszka dobrej żubrówki
Nie będziesz nigdy miał bólu główki.
Ja tak dla żartu strzępie swój ozór,
Bo te zachęty, to tylko pozór.
Chyba, że wirus człeka dopada,
Wówczas dla zdrowia łyknąć wypada.
Mały kielonek, nigdy zaś duży,
W walce z wirusem niech się przysłuży!
Życie w pandemii
Tego tak prędko nikt z nas nie zmieni,
Gdyż to dotyczy calutkiej Ziemi,
Więc pożyjemy trochę w pandemii.
Trzeba poszukać sobie zajęcie
Na własnej drodze lub jej zakręcie.
A przydałoby się nam zaklęcie.
Można się zabrać za to i owo,
Można przemyśleć wszystko na nowo.
Czy dalej działać na polu sztuki?
Czy nie ma w sztuce gdzie jakiej luki?
By w nią się wstrzelić i pójść tym tropem –
Nie odkładajmy sprawy na potem.
A może chwycić warto za pióro?
Bo ma się papier, biurko i biuro.
A może tylko wziąć się pod boki,
Licząc płynące niebem obłoki?
Nie traćmy czasu na różne bzdury,
Tylko budujmy ten gmach kultury.
Grzegorz Gądek z Wiednia, inżynier, satyryk. Tak o nim pisze Jarosław Abramow-Newerly:
Są ludzie, którzy oprócz uprawianego zawodu mają ukrytą literacką pasję i ta pasja z czasem staje się ich zawodem. W kabarecie żelaznym przykładem jest Tadeusz Boy-Żeleński. Dziś nie pamiętamy, że był lekarzem, tylko znamy go ze świetnych przekładów literatury francuskiej i słynnych „Słówek”. Podobnie jest z Autorem niniejszych piosenek. Zawodowo pracuje jako inżynier, a do kabaretu pisze w wolnych chwilach z głębokiej potrzeby serca. Tak powstały piosenki różne w gatunkach: od czysto satyryczno-humorystycznych po liryczne. Zawierają zawsze jasny pomysł i przesłanie autora podkreślone celnym rymem, co nie jest znów takie częste. Jak przystało na satyryka Grzegorz Gądek piętnuje nasze wady i naśmiewa się z naszych słabostek. To naśmiewanie się ma najczęściej dobrotliwy charakter. Widać jednak, że sprawy społeczne nie są mu obojętne i nie jest mu wszystko jedno co się dzieje w naszym kraju. I to znów leży w najlepszej tradycji naszego kabaretu zaangażowanego – STS-u, Bim-Bomu czy „Pod Egidą”.
Cytat ze strony Kabaretu E…: https://kabarete.wordpress.com/
Zobacz też: